"TYBET: TRYLOGIA BUDDYJSKA" /Tibet: A Buddhist Trilogy/ 1979/2005, i stwierdziłem, że o filmie czyta się znacznie lepiej niż go ogląda. W przypadku "Koła czasu" sytuacja wygląda odwrotnie. Herzog, jak to on, stworzył pasjonujący dokument, rejestrując okiem kamery przygotowania i sedno rytuału buddyjskiego - Kalachakry (Koła czasu). Wraz z nim przenosimy się do Indii, do Bodh Gaya a następnie do Austrii, do Grazu. W Indiach Herzog wyrusza na trasy pątników, którzy bez względu na pogodę, braki w jedzeniu czy piciu oraz inne uciążliwości zmierzają do świętego miejsca. W Bodh Gaya reżyser rozmawia z mnichem tybetańskim, który pokonał na nogach, co krok bijąc pokłon, 4800 km. Zabrało mu to 3 lata. Są i inni, którzy z modlitwą na ustach pokonywali wielkie odległości. W ramach święta jesteśmy świadkami obrony doktoratu jednego z mnichów na temat dwóch aspektów rzeczywistości w buddyzmie. Obserwujemy też całość przygotowań, jak usypywanie mandali, modlitwy mnichów, różne rodzaje rytuałów, ale oprócz przeżyć duchowych Herzog pokazuje zwykłe zachowania ludzkie, jak próby zdobycia darów, przepychanki, wyrywanie mnichom koszy. Jednym słowem - tradycyjne zachowania tłumu, którego nie da się opanować. Jednak sama uroczystość ze względu na zły stan zdrowia Dalaj Lamy została przerwana i wszyscy zostali zaproszeni za rok do Grazu, gdzie Dalaj Lama dopełnił całego obrzędu.
Film jest wyjątkowy, bo Herzog nie zamierza nikogo do niczego przekonywać. Rejestruje okiem kamery całość uroczystości, zaznaczając, że nie uchwyci ona przeżycia duchowego. Chce być bezstronny, i przecież udaje mu się to znakomicie.