One są wobec siebie w pewnej opozycji. Ich wspólna wymowa działa przez kontrast. Tak jak w "Koyaanisqaatsi" widzieliśmy chaos w zestawieniu ze spokojem i dzikością Natury, tak w ostatniej części trylogii mamy raczej zejście "w głąb" ludzkiego umysłu.
Poza tym uważam, że obrazy w "Naqoyqatsi" sa przepiękne i zastosowanie nowoczesnych technik jest w pełni uzasadnione.
Zastosowanie "nowoczesnych technik" jest na pewno uzasadnione, ale trzeba wziąć pod uwagę, że przez nie film jest małoatrakcyjny wizualnie, u mnie wywoływał emocje zbliżone do tych odczuwanych podczas oglądania wizualizacji w winampie. Te komputerowe obrazy zahaczają moim zdaniem o kicz.
Mimo wszystko nie żałuję, że obejrzałem Naqoyqatsi, bo przynajmniej mam już wyrobione zdanie o Reggio i jego Trylogi życia.